Warzywa w wielkim mieście. „Otwórzmy ogródki działkowe dla wszystkich, posiejmy sałatę w podwórzach”
działki Wrocław, jak zdobyć działkę we Wrocławiu, jak znaleźć działkę, ogródki działkowe, lokalność, suwerenność żywieniowa, produkty lokalne, ekologia, Wrocław, uprawa warzyw w mieście
4014
post-template-default,single,single-post,postid-4014,single-format-standard,qode-social-login-1.1.3,stockholm-core-1.2.1,select-theme-ver-5.2.1,ajax_fade,page_not_loaded, vertical_menu_transparency vertical_menu_transparency_on,menu-animation-underline,side_area_uncovered,header_top_hide_on_mobile,wpb-js-composer js-comp-ver-6.1,vc_responsive

Warzywa w wielkim mieście. „Otwórzmy ogródki działkowe dla wszystkich, posiejmy sałatę w podwórzach”

Postuluje Bruno Zachariasiewicz z Ołbińskiego Ogrodu Otwartego, którego pytamy m.in. o to, jak znaleźć wolną działkę we Wrocławiu i czy miasto może wyżywić się samo?

Jak zostać miejskim ogrodnikiem?

  • działajmy kolektywnie: razem z grupą przyjaciół możemy tworzyć w mieście ogrody społeczne
  • hodujmy warzywa i zioła na dostępnych kawałkach przestrzeni: począwszy od parapetów i balkonów (szczególnie na balkonie najlepiej sprawdzą się rośliny dostosowane do naszego klimatu)
  • dogadujmy się z sąsiadami: w podwórzach można uprawiać sałatę czy jarmuż, można też posadzić krzewy owocowe, które z czasem są praktycznie bezobsługowe
  • zbierajmy ogólnodostępne owoce w mieście: zajrzyjcie na mapę www.fallingfruit.org
  • wpadnijcie do Ołbińskiego Ogrodu Otwartego po więcej inspiracji

Rozmowa z Brunonem Zachariasiewiczem, prezesem fundacji Plastformers, miejskim ogrodnikiem, współtwórcą Ołbińskiego Ogrodu Otwartego

Marzena Żuchowicz: Czy mieszkając w mieście można być jedzeniowo niezależnym?

Bruno Zachariasiewicz: Podczas warsztatów z projektowania permakulturowego padło pytanie: ile hektarów ziemi potrzebuje człowiek, by wyżywić siebie i rodzinę. Prowadzący je Richard Perkins mówił o trzech hektarach, podając swoje gospodarstwo za przykład. Przy czym zastrzegł, że nawet on nie jest całkowicie suwerenny żywnościowo, ponieważ nie uprawia zboża, więc nie ma własnej kaszy, mąki, nie piecze chleba. Na zboże potrzeba już więcej hektarów. Niemniej jednak produkcja warzyw dla nas samych na cały rok może się zmieścić już na 200 m kwadratowych, przy zachowaniu odpowiednich zasad planowania. Pisał o tym dla przykładu Bronisław Gałczyński w publikacji z 1933 roku „Ogród warzywny na 200 m2. Jak z takiego ogródka mieć dosyć jarzyn na cały rok na trzy osoby”.

Fot. Ołbiński Ogród Otwarty

Policzyłam, że średnio na mieszkańca Wrocławia przypada 10 metrów kwadratowych ogródka działkowego. Więc co możemy?

Jako mieszkańcy miasta możemy dążyć o tego, by nasza suwerenność żywieniowa była jak największa. Ja widzę Wrocław jak miasto z „powrotu do przyszłości”: ogródki działkowe uprawiane częściowo kolektywnie, krzewy malin, jeżyn i rabatki warzywne w podwórzach. Istnieje mapa, na której można wyszukać, a także dodać „spadające owoce” (www.fallingfruit.org), czyli ogólnodostępne drzewa i krzewy owocowe. Mapa obejmuje cały świat, ale bez trudu znajdziemy na niej Wrocław i Dolny Śląsk. Rośliny wieloletnie, jak krzewy czy drzewa owocowe, są po latach właściwie bezobsługowe.

Mirabelki, orzechy laskowe, morwa biała?

Tak, kiedyś było ich znacznie więcej, ale możemy to zmienić, dosadzić kolejne. Każdy może też edytować mapę, dodawać tam nowe znane mu miejsca, dzieląc się tą wiedzą z innymi.

Przetwory z miejskich mirabelek to jeden z pomysłów na samowystarczalność. Fot. Ołbiński Ogród Otwarty/ Marta Sobala

Kawałków ziemi do zagospodarowania w mieście jest bardzo dużo, a jeżeli się zorganizujemy, możemy to robić wspólnie, np. na terenach należących do miasta czy do wspólnoty?

Oczywiście, przykładem jest ogródek warzywny między kamienicami przy ul. Lompy i Daszyńskiego na Ołbinie, utworzony projektem Grow Green.

Mieszkałem tam kiedyś i uważam że to świetna inicjatywa: szedłem wyrzucić śmieci i wracałem z naręczem sałaty czy jarmużu. Grządki w podwórzu oddzielał niewielki, symboliczny drewniany płotek, wbrew obawom niektórych nigdy nie spotkałem się z sytuacją, by ktoś zdewastował grządki czy wyprowadzał tam psa. Jeżeli ktoś miałby takie obawy, można pomyśleć o rabatkach w skrzyniach, na podwyższeniu. Najbardziej istotna kwestia to tak się zorganizować z sąsiadami, by latem, zwłaszcza podczas suszy, te grządki nie usychały, by zawsze ktoś je podlewał.

Używając wody, którą w domu wykorzystujemy do płukania owoców i warzyw?

Albo zbieranej w innym miejscu podwórza deszczówki. Istnieją już w mieście grupy, które się organizują i ustawiają zbiorniki na deszczówkę. Fundacja Ekorozwoju koordynuje program zakładania ogrodów społecznościowych, zaangażowany jest w to także urząd miejski. W wielkim skrócie: jeżeli jakaś grupa ludzi się zorganizuje i chce stworzyć i wspólnie dbać o taki ogród społeczny, być może ma już upatrzone jakieś miejsce, to mogą liczyć na wsparcie, sprawdzenie dostępności tego terenu, pomoc przy formalnościach, szkolenia. Zaznaczmy, że tworzenie permakulturowych ogródków ma pozytywny wpływ nie tylko na człowieka, ale na cały ekosystem.

W Ekocentrum. Fot. Plastformers

A wasza fundacja – Plastformers – doradza tym, którzy chcieliby stworzyć taki miejski ogród permakulturowy. Od czego zacząć, gdy już znajdziemy ten kawałek ziemi pod ogródek?

W Ołbińskim Ogrodzie Otwartym zaczęliśmy od sprzątania, wywiezienia gruzu i śmieci – była to mocno zaniedbana działka. Moją pierwszą myślą po wejściu na działkę zawsze jest jednak to, gdzie postawić zbiornik na deszczówkę. W projektowaniu permakulturowym to bardzo ważne, żeby nie zostać bez możliwości podlewania. A z czasem może utworzyć naturalny zbiornik w pobliżu. Miejski ogród projektujemy tak, by każdy element spełniał wiele funkcji, a każda funkcja wypełniała wiele elementów. Ołbiński Ogród Otwarty to zarówno część przeznaczona pod wspólną uprawę warzyw, ale też część rekreacyjna, służąca do zabawy, warsztatów czy spotkań. W pandemii wydaliśmy też edukacyjną broszurę o zakładaniu miejskiego ogrodu w duchu permakulturowym (link). Nigdy nie karczujemy równo z ziemią roślin, które zastaliśmy na miejscu, najpierw obserwujemy, jak działa ekosystem i jak możemy go wzmocnić. Z punktu widzenia permakultury uporządkowany, równo przycięty trawnik to chaos, ponieważ jego utrzymanie pochłania energię, której – mówiąc w skrócie – on sam w żaden sposób przyrodzie nie oddaje.

Mapa z broszury edukacyjnej

Niektórzy mówią „co z tego że w mieście są działki, skoro są otoczone płotem i ja nie mogę tam nawet pospacerować”. Postulujecie, by ogródki działkowe były otwarte dla wszystkich mieszkańców. Na jakich zasadach?

Postulujemy kompromis. Ogródki działkowe to skarb Wrocławia. Ale my też uważamy, że teren miejski powinien być ogólnodostępny i postulujemy, żeby tereny działkowe były otwarte dla wszystkich mieszkańców – żeby każdy mógł co najmniej przyjść, pospacerować w alejkach. Jako przykład podaję otwarty ROD na Gajowicach, gdzie wzdłuż alejek są ławki i jest też mały plac zabaw dla dzieci.

Ogródki działkowe na Gajowicach od początku miały charakter założenia publicznego, jako część dużego terenu sportowo-rekreacyjnego. W pobliżu był nawet staw, Kwaśne Źródełko z wypożyczalnią łódek, a źródlanej wody można było się napić ze specjalnego saturatora i była droższa niż kufel piwa.

Do tego zapewne już nie wrócimy, ale uczynienie z działek terenów rekreacyjnych i społecznie użytecznych, jak przedwojenne ogródki schreberowskie, jest jak najbardziej możliwe.

Kwaśne Źródełko. Źródło zdjęcia: https://polska-org.pl

Na czym dokładnie polegałby kompromis?

Działkowcy nadal mogliby uprawiać ogórki czy pomidory na swoich działkach. Ale główne bramy wszystkich Rodzinnych Ogródków Działkowych na terenie miasta powinny zostać otwarte, a na każdym z tych terenów poza alejkami powinna zostać wydzielona jakaś część wspólna, gdzie każdy mógłby odpocząć wśród zieleni, dzieci mogłyby biegać boso po trawie, zjeść maliny prosto z krzaka czy pogrzebać w ziemi. A przy okazji warsztatów dzieci mogłyby się tam nauczyć na przykład, jak sadzi się pomidory, jak pozyskiwać nasiona itd., bo utraciliśmy tę ważną umiejętność jako społeczeństwo. Takie warsztaty organizujemy w Ołbińskim Ogrodzie Otwartym, a dzieci mogą u nas biegać do woli i mogą się częstować tym, co mamy, choć mamy jeszcze niewiele. A nasi sąsiedzi mają już swoje kury, dla dzieciaków ich widok to gratka.

Fot. Ołbiński Ogród Otwarty

Znalezienie wolnej działki właściwie graniczy dziś z cudem, a ceny sięgają już nawet 20 tys. złotych za działkę.

Ale to wynika też z tego, że zdecydowanie przybywa osób, które funkcję rekreacyjną działek i ogrodów rozumieją inaczej niż posadzenie tui, postawienie grilla czy plastikowej zjeżdżalni dla dzieci – badania dowodzą że samo grzebanie w ziemi sprawia, że nasz mózg wydziela serotoninę. Właśnie dlatego proponujemy działanie kolektywne. Zanim otworzyliśmy Ołbiński Ogród Otwarty wspólnie z przyjaciółmi prowadziliśmy The Działks, społeczną działkę na Sępolnie. W ten sposób można rozłożyć koszty, podzielić się pracą. Można też – jak już wspomniałem – wspólnie poszukać terenu poza ogródkami działkowymi i tam postarać się o stworzenie takiego społecznego ogrodu (https://www.wroclaw.pl/rozmawia/jak-zakladac-ogrody-spoleczne-faq). Takie ogrody w ramach projektu FoodShift 2030 powstają np. przy przedszkolach, angażują się rodzice i nauczyciele.

Fot. Ołbiński Ogród Otwarty/Marta Sobala

A czy warzywa i owoce wyhodowane w mieście są zdrowe? Przecież miasto to smog, spaliny.

Takie badania prowadzono na zachodnich uniwersytetach. Wynika z nich, że jeżeli rośliny nie są uprawiane przy jakiejś głównej drodze, z dużym natężeniem ruchu, to są jak najbardziej zdrowe. W naszym mieście smog największy jest zimą, poza okresem wegetacji. A samodzielnie i w zrównoważony sposób wyhodowane rośliny to korzyści zdrowotne i kulinarne dla nas samych, ale także korzyści globalne – przeciwdziałające przyczynom zmian klimatu.