Wino spod ziemi i na pół diabła. Egoista ze Wzgórz Trzebnickich
– To będzie wino takie, jakie chcemy żeby było. A nie takie, jakie ktoś chce – zapowiada z błyskiem w oczach Rafał Wesołowski z Winnic Wzgórz Trzebnickich, który wypuszcza właśnie Egoist Wine. To będą wina nieinterwencyjne. Czego możemy się spodziewać?
Pet-Nat to skrót od pétillant-naturel, czyli wino naturalnie musujące. Metoda jest pradawna i z samej swojej definicji nieinterwencyjna – butelkuje się nieprzefermentowane do końca wino i nie usuwa pracujących drożdży. Fermentacja kończy się już w zamkniętej butelce, powstały w jej wyniku dwutlenek węgla nie ma jak uciec, tworzy bąbelki i w efekcie dostajemy naturalnie musujące wina.
Malinowy dzikus i trzy trójki
Tegoroczny Pet-Nat Rafała to pierwszy z rodziny „egoistów” (Egoist Wine to jej oficjalna nazwa). Kupaż regenta i pinot noira w szalonym malinowym kolorze, soczysty i ultraowocowy, zyskał oddanych fanów jeszcze przed właściwą premierą, zanim doczekał się własnej etykiety. Czyste szkło dodawało mu nawet zawadiackiego uroku – dzikie, niefiltrowane wino w przeźroczystej butelce sygnowanej ręką winiarza to unikat, wino z autografem.

Już za chwilę zaczną powstawać kolejne wina, dwie krótkie serie równo po 333 butelki.
Skąd ta liczba? – Śmiejemy się, że to będzie wino na pół diabła – uśmiecha się Rafał, przed słońcem chronią go ciemne okulary, ale można się jedynie domyślić, jaki błysk ma teraz w oczach. A po chwili rzeczowo wyjaśnia: – Klasyczna beczka ma 225 litrów, czyli 300 butelek w Bordeaux, w Burgundii 228 litrów, czyli 304 butelki. Jeśli zrobimy wina musujące – wtedy trzeba będzie dodać jeszcze 10 proc. moszczu i z 300 butelek robi się 333.
Rafał Wesołowski po raz pierwszy ma w planie robić wina w beczkach, które są zakopane w ziemi. – Teraz zakopiemy jedną albo dwie beczki – zapowiada. W winiarskim świecie takie praktyki są dość powszechne. – Zakopywanie da nam stałą temperaturę. Gdy fermentacja odbywa się w beczce i wino zacznie się grzać, jest problem z chłodzeniem. Chłodzenie powietrzem jest bardzo słabe, kontakt z ziemią daje dużo bardziej stabilne warunki.
Na Egoist Wine złoży się w sumie sześć etykiet, czyli sześć win naturalnych – bez dodatku siarki, na dzikich drożdżach, produkowanych w niewielkich ilościach. Całości możemy spodziewać się na jesień.
Pod słońcem bez makijażu
Wesołowski wina zaczął robić, kiedy jeszcze mało kto w Polsce się za to zabierał i to ze szlachetnych odmian winorośli. Trzebnicki musujący Blanc to klasyczny kupaż pinot noir i chardonnay. Niejednego smakosza zaskoczył też swego czasu Rhenan 2012 – musujący trzebnicki riesling, leżakujący 18 miesięcy na osadzie drożdżowym. „Degustując go w ciemno trudno byłoby odgadnąć, że to polskie wino.” – donosiła Winicjatywa.
Na nowych etykietach znajdą się obrazy Tomasza Kurana, przedstawiające sceny i postaci biblijne – malowane techniką przypominającą obrazy Van Gogha, w charakterystycznej dynamicznej kolorystyce, z możliwością swobodnej interpretacji. Dobrze komponują się ze słońcem znanego już wszystkim logotypu Winnic Wzgórz Trzebnickich. Tym razem słońce na etykietach jest przezroczyste po to, by spod niego prześwitywało wino – naturalne, bez makijażu i bez sztucznych dodatków.

Naturalizm na winnicy
Rafał jest zwolennikiem nieingerowania w proces winifikacji i od pewnego czasu – wspólnie z partnerką, Pauliną Bielak (autorką bloga Na winnicy w spódnicy) konsekwentnie idą w stronę biodynamiki w uprawie winorośli.

Są zdania, że 90 proc. jakości wina powstaje w polu – liczą się parametry, jakie osiągnie owoc jeszcze na krzaku. – Owoc jest zawsze nagrodą. Na jego wpływ ma nie tylko pogoda, dobra, u nas lessowa, gleba i korzystna amplituda temperatur, ale też to, jak prowadzimy winnicę, jak dbamy o krzewy – mówi Paulina.
Ostatnio zmienili na przykład sposób cięcia – wcześniej używali sekatora elektrycznego i teraz robią to ręcznie, z wyczuciem i bardziej dokładnie. Zostawiają więcej starego drewna i tak zwane czopy, umożliwiając przepływ płynów w roślinie po obu stronach pnia.

Z owadami od lat walczą stosując opryski z olejów, a od tego roku rośliny chcą wzmacniać nanocząsteczkami srebra, które mają właściwości bakteriobójcze i wzmacniające. – Chcemy jak najmniej ingerować w rośliny. Pod krzewy, które słabiej rosną dajemy teraz kwasy hummusowe – pół kilo suszonej algi na 1000 litrów deszczówki. Robi się z tego taka brązowa smoła, zawierająca mikroorganizmy, które naprawiają życie biologiczne w glebie, dostarcząją potasu. To daje bardzo dobre efekty – gdy podlewamy tym nowe sadzonki, rosną jak na armagedon – opowiada Rafał.

***
Winnice Wzgórz Trzebnickich Węgrów 22a, 55-095 Mirków tel.: 691 647 042