Dzieci z wizytą w gospodarstwie. Czego tam nawarzyły?
Produkty lokalne, produkty ekologiczne, produkty regionalne, lokalni producenci, Wrocław, Dolny Śląsk
1156
post-template-default,single,single-post,postid-1156,single-format-standard,qode-social-login-1.1.3,stockholm-core-1.2.1,select-theme-ver-5.2.1,ajax_fade,page_not_loaded, vertical_menu_transparency vertical_menu_transparency_on,menu-animation-underline,side_area_uncovered,header_top_hide_on_mobile,wpb-js-composer js-comp-ver-6.1,vc_responsive

Dzieci z wizytą w gospodarstwie. Czego tam nawarzyły?

Pierwszy raz w życiu będziemy robić sery. Rodzice są równie podekscytowani jak dzieci, niektórzy nawet bardziej.

Lutomierz – kiedyś bogata, bardzo zasobna wieś, z okazałymi zabudowaniami gospodarskimi („stodoła jak sala balowa”), a dziś – królestwo Pasternaków. Dobry duch tego przybytku, Malwina Pasternak, wróciła tu po studiach i latach pracy we Wrocławiu, marząc o odbudowie gospodarstwa – sporo już zrobili, ale jeszcze wiele pracy przed nimi.
A jednak robią, co mogą. Oprócz tego, że prowadzą tradycyjne gospodarstwo rolne – hodują bydło, uprawiaja rośliny, Malwina wspólnie z mamą Stanisławą robią nagradzane i znane już nie tylko na ziemi ząbkowickiej Sery Lutomierskie z Gór Sowich, które same sprzedają w przygospodarskim sklepiku, razem z innymi produktami z ich gospodarstwa. Chętnie zapraszają do siebie turystów – to po drodze w Góry Sowie i rzut beretem do Twierdzy Srebrna Góra.

Malwina z mamą Stanisławą. Fot. Karolina Turkowska

My skorzystaliśmy z zaproszenia Malwiny na warsztaty w Zagrodzie Edukacyjnej Pasternak i będziemy dziś wspólnie robić sery. Nasza ekipa to 11 dzieci, w wieku 4-10 lat (nie licząc 3-miesięcznego Piotrusia, dla którego największą frajdą jest póki co jego mama).

Warsztaty składają się z trzech części: najpierw są zajęcia w warzelni, następnie spacer po gospodarstwie i śniadanie „u rolnika”. Zaczynamy!

Gospodarstwo w Lutomierzu. Fot. Karolina Turkowska

Jak zmienić mleko w goudę
Malwina prowadzi nas najpierw do sali na poddaszu, w której dostajemy fartuchy i czepki. Kiedy się przebieramy, jej mama – Stanisława Pasternak – czeka już na nas na dole, w serowarni, ze świeżym mlekiem od krowy i jadalnymi kwiatami, które dopiero co zerwała w przydomowym ogródku.
Malwina ostrzega, że pani Stasia jest trochę groźna, a trochę nie. Więc trochę się boimy, a trochę nie.
Patrzymy na siebie przebrani w czepki i białe fartuchy, wyglądamy komicznie, spóźnialscy w ogóle nas nie poznali.

Warsztaty w Lutomierzu

W serowarni białe kafle, kotły, podgrzewacze i czujniki, i oczywiście charakterystyczny zapach prawdziwego krowiego mleka, który dzieciom nie mówi niczego, a nam przypomina mleko z długiej przerwy w szkole podstawowej, po chwili wszyscy się przyzwyczajamy. Pochłania nas magiczna procedura robienia sera: mieszanie w kotle, podgrzewanie mleka, dodawanie „czarodziejskiej” podpuszczki, krojenie serwatki długim nożem, czy – jak mówią dzieci – mieczem.


Na koniec pani Stasia wręcza nam białe foremki w kształcie serduszek, w których upychamy odciśnięty z serwatki ser, ozdabiając go kolorowymi nagietkami, dodajemy też przyprawy i zioła: suszone pomidory, kozieradkę, czarnuszkę… Co jeszcze? Wąchamy i zgadujemy.
Warsztaty serowarskie w Lutomierzu

Najmłodsze z ekipy – cztero i pięciolatki – najbardziej zapamiętają moment czarowania mleka i dodawania „czarodziejskiej” podpuszczki – pani Stasia jest nie tylko zdolną serowarką, ale też aktorką.
Naturalna i bezpośrednia, od razu łapie dobry kontakt z młodymi serowarami. Potem przyzna całkiem szczerze, że taką pracę to nawet lubi.

Warsztaty serowarskie w Lubomierzu. Fot. Karolina Turkowska

Śniadanie u rolnika
Podczas wspólnego śniadania w klimatycznej sali ze sklepieniami z XVIII wieku, które wieńczy nasze warsztaty, my, rodzice też uwierzymy w czary – dzieci, które w domu na na widok masła czy przetworzonego i niemal bezzapachowego mleka z kartonu odwracają głowę z głośnym „błeeee”, zaczynają zajadać bryndzę z czosnkiem niedżwiedzim, z ciekawością próbują też tego, co same nawarzyły i twierdzą, że jest pyszne. – Jak się nazywa ten kwiatek? Naprawdę mogę go zjeść? – moja córka nareszcie może się przekonać, czym są jadalne kwiaty.

Serki w kształcie serca


Od razu ostrzegam, że ta smakowa ciekawość kwiatów nie kończy się po wyjeżdzie z Lutomierza. Podczas wspólnego śniadania próbujemy też innych produktów z gospodarstwa: pasztetu z soi, prawdziwego wiejskiego masła i smalcu, kiszonych ogórków, soków i przetworów owocowych, aromatycznej herbaty z lipy i kwiatów czy konfitury z płatków róży („mam! – krzyknie nazajutrz nasz kolega, wkładając nos do słoiczka – „to moja babcia i jej fiolka z perfumami, którą jako dziecko znalazłem w kredensie”). Sprawdzamy albo przypominamy sobie, jak smakuje prawdziwe mleko od krowy. Karierę robi słodko-kwaśny burak w zalewie z oleju i octu jabłkowego, sałatka z pasternaku, a także masło sojowe i prażona soja – wyjeżdżamy z zapasem serów i innych smakołyków, a prażona soja okazuje się świetną przekąską do samochodu i na wieczorne spotkania w ogródku.

Spacer po gospodarstwie
Jeszcze zanim siądziemy do śniadania, zwiedzamy gospodarstwo. My – dorośli – oglądamy okazałe gospodarcze budynki i zachwycamy się ich historią. Największe atrakcje dla dzieci to baloty słomy, na które można się wspinać i zające, które wyskoczyły z trawy przy drodze i można za nimi pobiec hen w łąkę. Marta (10 lat): Najbardziej podobało mi się gonienie za zającami. Szkoda, że nie można było pogłaskać tej kozy. Pani mówiła, że może ubóść.

Spacer po Lutomierzu. Fot.Karolina Turkowska


Okazuje się, że gospodarstwo skrywa też wiele tajemnic i zakamarków, drzwi, za którymi na pewno kryje się coś ciekawego. Na przykład dawne piwniczki w ziemi, bez okien, w których kiedyś przechowywano żywność. Dzieci wchodzą tam i wołają: echoooo! Echoooo!

Bele słomy. Atrakcja!


Pola (9 lat): Rety, widzieliście ten pieniek z krwią? Mama mi mówiła, że jak była mała to jej ciocia odrąbała przy niej głowę kogutowi i ten kogut uciekał bez głowy.
Ela (7 lat): – No właśnie, gdzie jest kogut?! Szukajmy koguta.
Młodsze dzieci (chórem) Możemy wejść na traktor?

Spacer po gospodarstwie w Lutomierzu. Fot. Karolina Turkowska


Po chwili wchodzą całą bandą, po kolei kręcą kierownicą, a gdy znajdują klucz postanawiają go naprawić. Na nic przekonywania Malwiny, że traktor cały czas działa (ciekawe tylko, czy po naszej wizycie wciąż działa?).
Trudno było wstać rano w sobotę, a teraz równie trudno nam wyjechać z Lutomierza. Dzieci wchodzą na wielką kupę piachu. Z bardziej znanych nam jak dotąd rozrywek jest piaskownica i trampolina.

Gospodarstwo w Lutomierzu

Kciuki za Malwinę
Znaliśmy już wcześniej sery z Lutomierza czy organizowane przez Malwinę w każdą trzecią niedzielę miesiąca Targi Zdrowej Żywności Prosto od Rolnika – teraz wiemy, dlaczego Malwina robi to wszystko i tak dużo pracuje: pomaga w gospodarstwie, robi sery, przetwory, jest gospodynią, marketingowcem i księgową w jednym, a także ekspedientką w przygospodarskim sklepiku, organizatorką i pomysodawczynią różnych imprez, oprowadza wycieczki po gospodarstwie i organizuje warsztaty.

Malwina Pasternak


Ziemia ząbkowicka przywitała nas pięknym słońcem i wspaniałym widokiem na Przedgórze Sudeckie. A kiedy stoimy na dziedzińcu, to okazałe wydaje się już samo gospodarstwo – widać jednak, jak wiele pracy jeszcze potrzeba, aby krok po kroku restaurować kolejne obiekty.

Gospodarstwo w Lutomierzu


Mocno trzymamy kciuki za wszystkie projekty Malwiny i liczymy, że uda jej się wreszcie pozyskać te miliony na renowację zabytkowego gospodarstwa w tak pięknym otoczeniu. Póki co jest co zwiedzać, a w przyszłości w dawnym chlewie z łukowymi sklepieniami i filarami z piaskowca, równie interesującej oborze czy stodole, którą niestety częściowo strawił pożar, spokojnie będzie można organizować gustowne przyjęcia. Malwina się śmieje: – To nie zwierzęta mieszkały w pałacu, to my dziś organizujemy przyjęcia w oborach.

Jak dojechaliśmy
Z Wrocławia to tylko godzina drogi. Trafić jest łatwo: jedziemy DK nr 8 i za Ząbkowicami skręcamy na Srebrną Górę, a potem jedziemy do gminy Stoszowice i wkrótce wjeżdżamy do Lutomierza. Lokalna droga – choć kręta – jest w miarę równa – i jedzie się bardzo przyjemnie.
Sądząc po liczbie aut, które popołudniu zobaczymy pod twierdzą Srebrna Góra, większość wrocławian mija Ząbkowice i obiera od razu kurs do magicznej Srebrnej Góry – zwiedzają forty, a następnie odwiedzają bary i restauracje.
Polecamy opcję, by najpierw zajechać do Lutomierza – jest ciekawie, jest smacznie, przy okazji pokażemy dzieciom, jak wygląda praca w prawdziwym, działającym od wielu pokoleń gospodarstwie.

Gospodarstwo w Lutomierzu

Kontakt w sprawie warsztatów serowarskich dla dzieci, rodzin z dziećmi i dorosłych: Malwina Pasternak tel. 661 783 435, Fb: Sery Lutomierskie z Gór Sowich

Sery Lutomierskie z Gór Sowich/Zagroda Edukacyjna Pasternak, Lutomierz 29, 57-213 Srebrna Góra – w czasie wakacji przygospodarski sklepik (z serami i nie tylko) jest czynny pn-ndz w godz. 9-20.

Festiwal Pasternaka: 19 września 2021.