Dzieci z wizytą w gospodarstwie. Czego tam nawarzyły?
Pierwszy raz w życiu będziemy robić sery. Rodzice są równie podekscytowani jak dzieci, niektórzy nawet bardziej.
Lutomierz – kiedyś bogata, bardzo zasobna wieś, z okazałymi zabudowaniami gospodarskimi („stodoła jak sala balowa”), a dziś – królestwo Pasternaków. Dobry duch tego przybytku, Malwina Pasternak, wróciła tu po studiach i latach pracy we Wrocławiu, marząc o odbudowie gospodarstwa – sporo już zrobili, ale jeszcze wiele pracy przed nimi.
A jednak robią, co mogą. Oprócz tego, że prowadzą tradycyjne gospodarstwo rolne – hodują bydło, uprawiaja rośliny, Malwina wspólnie z mamą Stanisławą robią nagradzane i znane już nie tylko na ziemi ząbkowickiej Sery Lutomierskie z Gór Sowich, które same sprzedają w przygospodarskim sklepiku, razem z innymi produktami z ich gospodarstwa. Chętnie zapraszają do siebie turystów – to po drodze w Góry Sowie i rzut beretem do Twierdzy Srebrna Góra.

My skorzystaliśmy z zaproszenia Malwiny na warsztaty w Zagrodzie Edukacyjnej Pasternak i będziemy dziś wspólnie robić sery. Nasza ekipa to 11 dzieci, w wieku 4-10 lat (nie licząc 3-miesięcznego Piotrusia, dla którego największą frajdą jest póki co jego mama).
Warsztaty składają się z trzech części: najpierw są zajęcia w warzelni, następnie spacer po gospodarstwie i śniadanie „u rolnika”. Zaczynamy!

Jak zmienić mleko w goudę
Malwina prowadzi nas najpierw do sali na poddaszu, w której dostajemy fartuchy i czepki. Kiedy się przebieramy, jej mama – Stanisława Pasternak – czeka już na nas na dole, w serowarni, ze świeżym mlekiem od krowy i jadalnymi kwiatami, które dopiero co zerwała w przydomowym ogródku.
Malwina ostrzega, że pani Stasia jest trochę groźna, a trochę nie. Więc trochę się boimy, a trochę nie.
Patrzymy na siebie przebrani w czepki i białe fartuchy, wyglądamy komicznie, spóźnialscy w ogóle nas nie poznali.

W serowarni białe kafle, kotły, podgrzewacze i czujniki, i oczywiście charakterystyczny zapach prawdziwego krowiego mleka, który dzieciom nie mówi niczego, a nam przypomina mleko z długiej przerwy w szkole podstawowej, po chwili wszyscy się przyzwyczajamy. Pochłania nas magiczna procedura robienia sera: mieszanie w kotle, podgrzewanie mleka, dodawanie „czarodziejskiej” podpuszczki, krojenie serwatki długim nożem, czy – jak mówią dzieci – mieczem.
Na koniec pani Stasia wręcza nam białe foremki w kształcie serduszek, w których upychamy odciśnięty z serwatki ser, ozdabiając go kolorowymi nagietkami, dodajemy też przyprawy i zioła: suszone pomidory, kozieradkę, czarnuszkę… Co jeszcze? Wąchamy i zgadujemy.

Najmłodsze z ekipy – cztero i pięciolatki – najbardziej zapamiętają moment czarowania mleka i dodawania „czarodziejskiej” podpuszczki – pani Stasia jest nie tylko zdolną serowarką, ale też aktorką.
Naturalna i bezpośrednia, od razu łapie dobry kontakt z młodymi serowarami. Potem przyzna całkiem szczerze, że taką pracę to nawet lubi.

Śniadanie u rolnika
Podczas wspólnego śniadania w klimatycznej sali ze sklepieniami z XVIII wieku, które wieńczy nasze warsztaty, my, rodzice też uwierzymy w czary – dzieci, które w domu na na widok masła czy przetworzonego i niemal bezzapachowego mleka z kartonu odwracają głowę z głośnym „błeeee”, zaczynają zajadać bryndzę z czosnkiem niedżwiedzim, z ciekawością próbują też tego, co same nawarzyły i twierdzą, że jest pyszne. – Jak się nazywa ten kwiatek? Naprawdę mogę go zjeść? – moja córka nareszcie może się przekonać, czym są jadalne kwiaty.

Od razu ostrzegam, że ta smakowa ciekawość kwiatów nie kończy się po wyjeżdzie z Lutomierza. Podczas wspólnego śniadania próbujemy też innych produktów z gospodarstwa: pasztetu z soi, prawdziwego wiejskiego masła i smalcu, kiszonych ogórków, soków i przetworów owocowych, aromatycznej herbaty z lipy i kwiatów czy konfitury z płatków róży („mam! – krzyknie nazajutrz nasz kolega, wkładając nos do słoiczka – „to moja babcia i jej fiolka z perfumami, którą jako dziecko znalazłem w kredensie”). Sprawdzamy albo przypominamy sobie, jak smakuje prawdziwe mleko od krowy. Karierę robi słodko-kwaśny burak w zalewie z oleju i octu jabłkowego, sałatka z pasternaku, a także masło sojowe i prażona soja – wyjeżdżamy z zapasem serów i innych smakołyków, a prażona soja okazuje się świetną przekąską do samochodu i na wieczorne spotkania w ogródku.
Spacer po gospodarstwie
Jeszcze zanim siądziemy do śniadania, zwiedzamy gospodarstwo. My – dorośli – oglądamy okazałe gospodarcze budynki i zachwycamy się ich historią. Największe atrakcje dla dzieci to baloty słomy, na które można się wspinać i zające, które wyskoczyły z trawy przy drodze i można za nimi pobiec hen w łąkę. Marta (10 lat): Najbardziej podobało mi się gonienie za zającami. Szkoda, że nie można było pogłaskać tej kozy. Pani mówiła, że może ubóść.

Okazuje się, że gospodarstwo skrywa też wiele tajemnic i zakamarków, drzwi, za którymi na pewno kryje się coś ciekawego. Na przykład dawne piwniczki w ziemi, bez okien, w których kiedyś przechowywano żywność. Dzieci wchodzą tam i wołają: echoooo! Echoooo!

Pola (9 lat): Rety, widzieliście ten pieniek z krwią? Mama mi mówiła, że jak była mała to jej ciocia odrąbała przy niej głowę kogutowi i ten kogut uciekał bez głowy.
Ela (7 lat): – No właśnie, gdzie jest kogut?! Szukajmy koguta.
Młodsze dzieci (chórem) Możemy wejść na traktor?

Po chwili wchodzą całą bandą, po kolei kręcą kierownicą, a gdy znajdują klucz postanawiają go naprawić. Na nic przekonywania Malwiny, że traktor cały czas działa (ciekawe tylko, czy po naszej wizycie wciąż działa?).
Trudno było wstać rano w sobotę, a teraz równie trudno nam wyjechać z Lutomierza. Dzieci wchodzą na wielką kupę piachu. Z bardziej znanych nam jak dotąd rozrywek jest piaskownica i trampolina.

Kciuki za Malwinę
Znaliśmy już wcześniej sery z Lutomierza czy organizowane przez Malwinę w każdą trzecią niedzielę miesiąca Targi Zdrowej Żywności Prosto od Rolnika – teraz wiemy, dlaczego Malwina robi to wszystko i tak dużo pracuje: pomaga w gospodarstwie, robi sery, przetwory, jest gospodynią, marketingowcem i księgową w jednym, a także ekspedientką w przygospodarskim sklepiku, organizatorką i pomysodawczynią różnych imprez, oprowadza wycieczki po gospodarstwie i organizuje warsztaty.

Ziemia ząbkowicka przywitała nas pięknym słońcem i wspaniałym widokiem na Przedgórze Sudeckie. A kiedy stoimy na dziedzińcu, to okazałe wydaje się już samo gospodarstwo – widać jednak, jak wiele pracy jeszcze potrzeba, aby krok po kroku restaurować kolejne obiekty.

Mocno trzymamy kciuki za wszystkie projekty Malwiny i liczymy, że uda jej się wreszcie pozyskać te miliony na renowację zabytkowego gospodarstwa w tak pięknym otoczeniu. Póki co jest co zwiedzać, a w przyszłości w dawnym chlewie z łukowymi sklepieniami i filarami z piaskowca, równie interesującej oborze czy stodole, którą niestety częściowo strawił pożar, spokojnie będzie można organizować gustowne przyjęcia. Malwina się śmieje: – To nie zwierzęta mieszkały w pałacu, to my dziś organizujemy przyjęcia w oborach.

Jak dojechaliśmy
Z Wrocławia to tylko godzina drogi. Trafić jest łatwo: jedziemy DK nr 8 i za Ząbkowicami skręcamy na Srebrną Górę, a potem jedziemy do gminy Stoszowice i wkrótce wjeżdżamy do Lutomierza. Lokalna droga – choć kręta – jest w miarę równa – i jedzie się bardzo przyjemnie.
Sądząc po liczbie aut, które popołudniu zobaczymy pod twierdzą Srebrna Góra, większość wrocławian mija Ząbkowice i obiera od razu kurs do magicznej Srebrnej Góry – zwiedzają forty, a następnie odwiedzają bary i restauracje.
Polecamy opcję, by najpierw zajechać do Lutomierza – jest ciekawie, jest smacznie, przy okazji pokażemy dzieciom, jak wygląda praca w prawdziwym, działającym od wielu pokoleń gospodarstwie.

Kontakt w sprawie warsztatów serowarskich dla dzieci, rodzin z dziećmi i dorosłych: Malwina Pasternak tel. 661 783 435, Fb: Sery Lutomierskie z Gór Sowich
Sery Lutomierskie z Gór Sowich/Zagroda Edukacyjna Pasternak, Lutomierz 29, 57-213 Srebrna Góra – w czasie wakacji przygospodarski sklepik (z serami i nie tylko) jest czynny pn-ndz w godz. 9-20.
Festiwal Pasternaka: 19 września 2021.